Pochodzenie Sandora Dumy de Vajda Hunyad było jedną z najdłużej rozwiązywanych zagadek związanych z moimi przodkami. Wchodziłem w wiele ślepych uliczek, dawałem się zwieść różnymi legendami rodzinnymi, stałem w miejscu. A wystarczyło po prostu przeprowadzić poszukiwania genealogiczne w Rumunii, w zwykły sposób: napisać do odpowiedniego archiwum z prośbą o kwerendę. Co prawda teraz mogłem podać więcej szczegółów, lepiej określić jej zakres, dołożyłem też inne osoby z rodziny, ale myślę, że odpowiedź otrzymałbym prawie tą samą. Można gdybać, że kwerenda byłaby przeprowadzona przez pracowników w rumuńskim archiwum w mniejszym zakresie, ale to tylko gdybanie.
Po kilku latach poszukiwań w polskich i węgierskich archiwach na podstawie dokumentów i poszlak udało mi się postawić kilka hipotez, które opisałem w artykule Mihailovics, Mindszenty i Brankovics.
Poszukiwania genealogiczne w Rumunii
Nie udało mi się zaobserwować lokalnych społeczności zajmujących się genealogią w Rumunii. Oczywiście są jednostki (w tym osoba ze mną spowinowacona), ale to wyjątki. Oczywiście istnieje zainteresowanie poszukiwaniami genealogicznymi w Rumunii ze strony potomków imigrantów mieszkających w USA. Dla nich Ancestry zindeksowało stosunkowo dużo ksiąg, trochę też jest dostępnych na FamilySearch. Tam nic nie znalazłem (a nawet jakbym znalazł, to i tak musiałbym opłacić abonament Ancestry minimum 40 USD).
Korespondencja z Narodowym Archiwum Rumunii
EDIT: pod koniec 2022 archiwum zaprzestało prowadzić kwerendy dla celów genealogicznych.
Pozostała najbardziej oczywista droga: zwrócenie się do Narodowego Archiwum Rumunii (Arhivele Naționale ale României). Na ich stronie znajduje się mapa pokazująca adresy lokalnych archiwów obsługujących poszczególne obszary. W moim przypadku był rejon Caras-Severin.
List po angielsku z prośbą o poszukiwania genealogiczne wysłałem mailem 10 lutego 2022 roku. Równo po miesiącu (10 marca) przyszła odpowiedź. Był to załączony do pustego maila skan oficjalnego pisma z archiwum.

Napisano go po rumuńsku. Okazało się, że na tym poziomie korespondencji zrozumienie języka rumuńskiego jest możliwe nawet bez tłumacza. Jednak odpowiedź była na tyle dziwna, że najpierw literka po literce przepisałem do Google tłumacza, a gdy i ten rezultat mnie nie zadowolił, poprosiłem mojego powinowatego Rumuna o tłumaczenie. On też nic więcej nie wydobył z zawartości tego pisma niż, że mam przesłać 107,47 euro na ich konto, a następnie wysłać potwierdzenie przelewu do oddziału archiwum. Nic na temat czy coś znaleziono, czy nie, czy to za samą kwerendę czy już za kopie. Nic więcej niż kwota i numer konta.
Ciekawość jednak wzięła górę, sprawdziłem tylko, czy jest to konto instytucji państwowej, a nie osoby prywatnej i z ciężkim sercem wykonałem przelałem pieniądze. Przelew w ramach unii w moich bankach jest bezpłatny (w bankach państwowych typu PKO kosztuje podobno kilkadziesiąt złotych) i praktycznie nie różni się od przelewu krajowego. Wymaga tylko podania dodatkowo międzynarodowego numeru banku (BIC/SWIFT).
Przez następne dwa tygodnie co chwila sprawdzałem swojego maila i nic. A okazało się, że trzeba było sprawdzać inną skrzynkę pocztową: dokumenty przyszły tradycyjną pocztą. Wysłano je 21 marca, czyli 11 dni po zrobieniu przelewu i dostarczeniu potwierdzenia.
Wynik kwerendy w Rumunii
Przyznam, że zawartość przesyłki mnie zadziwiła. Pozytywnie zadziwiła. Po pierwsze dostałem znacznie więcej dokumentów, niż wnioskowałem. Po drugie dostałem nie tylko ksero zapisów, ale także ich transkrypcje. Ta ostatnia była dość pomocna, gdyż po pierwsze zapiski były nagryzmolone, a po drugie używany jest alfabet starosłowiański czy język cerkiewnosłowiański. Możliwe, że sytuacja była podobna do aktów metrykalnych zapisywanych w Królestwie Polskim po 1868 roku. Nakazano wtedy używanie języka rosyjskiego, a nie wszyscy księża go znali. Używali czasami neologizmów, zapisywali cyrylica polskie słowa, itd.
Przykładowo, jako zawód mojego 4xPradziadka to kuśnierz majster (Кuшнер маiсmер). Idę o zakład, że słowa majster w cerkiewnosłowiańskim nie było. Kreatywne jest też rozróżnienie м i m. Jego imię zapisano jako Paꙋ. Paweł?

Znów okazało się, że wszystkie metryki są podobne do siebie, a język rumuński nie przeszkadza w zrozumieniu. Bez jakiegokolwiek tłumacza zrozumiałem jakieś 70%, po przetłumaczeniu kilku słów, wzrosło to do jakiś 90%.
Z lenistwa zeskanowałem transkrypcję i poddałem OCR (optycznemu rozpoznawaniu znaków), google tłumacz i … wyszło gorzej ze zrozumieniem niż na początku. Po zastosowaniu innego programu tłumaczącego było już dobrze. Zabrakło tylko kilku słów, jak się potem okazało starorumuńskich. Pomógł mi w tym mój „kuzyn” z Rumunii. Tym bardziej był chętny we współpracy, że wśród dokumentów były metryki potwierdzające na 100% nasze powinowactwo.
Akty metrykalne z Rumunii
W swoim liście prosiłem o cztery akty: urodzenia mojego Prapradziadka oraz jego brata, zgonu jego ojca oraz powtórnego ślubu matki. W przypadku aktów urodzenia podałem przypuszczalne daty dzienne, a w dwa pozostałe były określone w 4-letnim okienku. Dodatkowo wspomniałem o ślubie siostry mojej Prapraprababki i jakiekolwiek informacjach o jej bracie. Wszystkie akty miały pochodzić z jednej miejscowości.
Otrzymałem wszystkie cztery zamawiane akty i dodatkowo 9 innych. Mój zachwyt wzbudził akt ślubu moich 3 x Pradziadków, akt urodzenia 3 x Prababki i jej trzech sióstr, akt ślubu jednej z nich (ale nie tej o, która mi chodziło), akt zgonu właściwej siostry i jej męża oraz akt urodzenia tego męża. Trzy ostatnie akty były z innej miejscowości. W sumie 11 aktów za lekko ponad 100 euro.
Tym samym poszukiwania genealogiczne w Rumunii zakończyły się sukcesem, dotarłem z przodkami i w tej linii do krańców XIX wieku. Następny krok, to poznanie historii Rumunii, aby móc dokładniej zrozumieć kim Oni byli. Na razie dalej w aktach nie będę drążył, bo to, co mam mnie zadowala.
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi