Kim byli moi przodkowie, czyli jak dobrze poznać historię swojej rodziny i stworzyć drzewo genealogiczne

Jak wydać książkę genealogiczną – o self publishingu

Strona główna » Blog » Jak zachować wspomnienia » Jak wydać książkę genealogiczną – o self publishingu

Czy wydanie książki genealogicznej różni się od wydania jakiejkolwiek innej książki? Zdecydowanie tak, ale nie mam na myśli, że książka poświęcona historii rodziny to coś wyjątkowego. Książki są bardzo różne. Mamy wśród nich wielkonakładowe czytadła (produkowane masowo, na jedno kopyto metodą kopiuj i wklej) mające nabić kabzę autorowi i wydawnictwu, dobrą literaturę, dzieła naukowe, a także pierwsze próby poetów. Każda z nich jest inna. Odpowiadając sobie na pytanie Jak wydać książkę genealogiczną, mam na myśli: jak wydać książkę w niskim nakładzie, nie myśląc o zysku, a raczej jak najmniej dołożyć to tego przedsięwzięcia. Oczywiście, jednocześnie chcąc, aby moje „dzieło” było jak najbardziej okazałe i jak najwięcej osób się z nim zapoznało.

Bardzo dziękuje Pani Aleksandrze Ogórkiewicz, właścicielce RedHood Studio za podzielenie się fachową wiedzą i pomoc w napisaniu tego artykułu.

Kilkoro znajomych już wydało swoje prace: Maria Klawe Mazurowa, Igor Strojecki, nie mówiąc już o Grażynie Rychlik i Justynie Krogulskiej. Liczę, że również się podzielą swoimi doświadczeniami i uzupełnią moje przemyślenia i próby odpowiedzi na zadawane sobie pytania.

Wydawnictwo a self publishing

Jak wydać książkę genealogiczną - składowe ceny książki
Składowe ceny książki w % w wydawnictwie tradycyjnym za Oficyna Peryferie

Nie jestem Sienkiewiczem (oprócz braku umiejętności pisania, dodatkowo odróżniam się tym, że trzymam się faktów historycznych), więc na zainteresowanie ze strony wydawców nie mam co liczyć. Książkę muszę więc wydać własnym sumptem, co wymaga podjęcia wielu przemyślanych decyzji.
Jest też opcja pośrednia, bo istnieją wydawnictwa, które wydadzą wszystko co im się zaproponuje, pod warunkiem, że się za to zapłaci. Często oferują ten sam zakres usług co tradycyjne wydawnictwa, łącznie z dystrybucją książek do najlepszych księgarni. Mogą zdjąć z nas wszystkie problemy, na podstawie dużych własnych doświadczeń, podejmują za nas trudne decyzje i ze względu na skalę działania oferujące stosunkowo niskie koszty koniecznych prac. Wydają się one być dobrym wyborem, ale taka obsługa podnosi jednostkowy koszt książki (a w tym przypadku za egzemplarze autorskie też musimy zapłacić). Myślę, że jest to świetna opcja dla tych, którzy liczą, że sprzedadzą swoją książkę w stosunkowo dużym nakładzie i na niej zarobią.

W przypadku książki genealogicznej opisującej historię mojej rodziny, nie liczę na duże nakłady i lubię mieć kontrole nad tym co jest robione z moim „dzieckiem”. Ponadto, uważam, że wystarczy aby książka byłaby dostępna choć w jednej księgarni specjalistycznej, gdzie lubią zaglądać pasjonaci (na przykład Księgarni historycznej).
Na szczęście, w celu wydania swojej książki nie trzeba zakładać żadnej firmy, a ewentualną sprzedaż można rozliczyć za pomocą zwykłego PITu jako (bywają co prawda sytuacje w których tak nie można postąpić).

Cele wydania książki genealogicznej

Moim nadrzędnym celem jest zachowanie mojej pracy – wielu lat poszukiwań genealogicznych. Można to zrobić na różne sposoby, ale ten przypadł mi do gustu najbardziej. Wynik moich badań genealogicznych nie będzie w jednym egzemplarzu, który jak uczy doświadczenie może zostać zniszczony, ale rozmieszczona w wielu, w bardzo różnych miejscach. Kolejną sprawą jest uhonorowanie moich przodków i wyprostowanie przekłamań na ich temat.

Tekst

Nie każdy ma tak ciekawego przodka jak Igor Strojecki, ani nie każdemu zachowały się stare listy rodzinne jak Pani Ewie Kokczyńskiej czy zdjęcia jak Pani Ewie Morycińskiej-Dzius. Mimo to, jak pokazuje na przykład Maria Klawe Mazurowa, można stworzyć bardzo ciekawą pozycję opierając się niemal wyłącznie na niezwykle starannej kwerendzie archiwalnej. I wcale nie jest to sucha praca naukowa, a przyjemnie się czytająca opowieść o rodzinie.

Pisane jest to nasz podstawowy kawałek pracy – wszak na genealogii naszej rodziny to właśnie my znamy się najlepiej. Następnie trzeba się zastanowić, czy nie warto przekazać reszty fachowcom w ich dziedzinach. Pierwszy z nich to, niestety, niemal już całkowicie nieznany zawód edytora/redaktora/korektora. Każdemu (nie tylko takiemu dyslektykowi jak ja) zdarzają się pomyłki w tekście, których sam nie jest w stanie wychwycić. Nawet najlepszym. W mojej rodzinie przytaczany jest przykład szacownego profesora Stanisława Helsztyńskiego, w którego jednej z powieści, jednoręki rycerz w ferworze walki ciął oburącz. Obecnie, większość literówek (ale już nie książkę i książę), błędów ortograficznych wychwyci podstawowy edytor tekstu. Już pozostałe rzeczy trzeba w całości pozostawić ludziom. Na przykład dla mnie, wiedza gdzie wstawić przecinki i zasady pisania wielką literą jest tajemna i nie do ogarnięcia. Ale to podstawy, trzeba także sprawdzić gramatykę, logiczność tekstu, konsekwencję używania stylu, formy, języka. Dużo pracy, za którą trzeba odpowiednio zapłacić – koszt to nawet 1000 zł dla 100 stronicowej książki formatu B5 (szacunkowo 100 – 150 tys znaków, jeżeli książka jest bez zdjęć i grafik).
Lub poszukać po rodzinie i wśród znajomych surowych recenzentów (zawsze znajdzie się ktoś, kto z przyjemnością wytknie błędy).

Wielkość książki, format

Na półkach szaf pięknie prezentują się książki zawierające od 400 do 600 stron w standardowym formacie B5 (ok 17×25 cm). Według mnie, trochę gorzej wyglądają, wydawane głównie ponad 20 lat temu, książki w trochę mniejszym formacie A5 (ok. 21×15 cm). Książki w tych formatach są poręczne i łatwe w trzymaniu do czytania. Jeśli miałaby to być publikacja bogato ilustrowana, z dużą ilością wyraźnych zdjęć, warto zastanowić się nad większym formatem – A4 (ok. 21×30 cm), wtedy powstaje wersja albumowa (mogą też wejść większe drzewa genealogiczne). Ale równie cenną pozycją jest dla mnie, wydana w formacie ponad dwa razy mniejszym, (ok. 11×16 cm) 170 stronicowa książeczka z listami Jana Salingera. Tym niemniej nie wygląda na poważną publikację, a i niektóre zgromadzone przeze mnie zdjęcia w tym formacie dużo by straciły.

Grubość książki, oprócz ilości stron, zależy również od użytego papieru. Jaki papier wybrać, musi podpowiedzieć fachowiec, szczególnie gdy chce się zamieszczać ładne, czytelne zdjęcia. Może też warto zwrócić uwagę na jakość papieru pod względem jego starzenia się, aby książka mogła służyć długie lata (wieki całe). Niektórzy czytelnicy zwracają uwagę również na szorstkość papieru. Natomiast, przy zdjęciach i ilustracjach warto wybrać papier grubszy kredowy, ponieważ jakość zdjęć jest wtedy nieporównywalnie lepsza. Różnica w cenie pomiędzy najtańszym papierem, a lekko uszlachetnionym jest niewielka i warto się bliżej przyjrzeć różnym opcjom. Warto też przejść się po księgarni, aby sprawdzić, jakie obecnie panują trendy, pootwierać książki i zobaczyć jakie ma się wrażenie biorąc do ręki książkę wydrukowaną na zwykłym papierze offsetowym, uszlachetnionym czy kredowym. Czy może warto zastanowić się co prawda nad trochę mniej kontrastowym, ale wyglądającym bardziej staroświecko – z epoki naszych przodków – papierze kremowym i ekologicznym?

Fotografie, grafiki, drzewa genealogiczne

Co to by była książka genealogiczna bez fotografii rodzinnych lub drzewa genealogicznego? Chyba trudno sobie to wyobrazić. Nawet jeśli nie posiadamy zdjęć osób, to możemy zdobyć zdjęcia lub plany miejsc gdzie przebywali. Warto zajrzeć do bibliotek cyfrowych (zdjęcia znajdujące się tam w większości są w domenie publicznej) czy repozytoriów jak NAC (płatne) aby znaleźć odpowiednie ilustracje.

Do druku należy mieć zdjęcia o rozdzielczości 300 dpi (Dots Per Inch) czyli kropek na cal. Trzeba pamiętać, że powiększając obrazek, zmniejsza się rozdzielczość, więc mając zdjęcie 300 dpi możemy je wydrukować w dokładnie takiej wielkości lub mniejsze. Nie można go powiększać bez straty jego jakości. Tak więc nie znając jeszcze docelowego formatu książki, warto zdjęcia skanować z większą rozdzielczością, aby można było w przyszłości je powiększać. Oczywiście ostateczne powiększenie zależy również od rozdzielczości oryginału.

W książce trudno jest zamieścić pełen wydruk drzewa genealogicznego — zbyt pomniejszony na standardowej wielkości kartce byłby nieczytelny, a dołączanie wielkich płacht jest stosunkowo drogie. Jednym ze sprawdzonych rozwiązań są systemy numerowania osób w drzewie genealogicznym. Drugi sposób, graficzny, sprowadza się do rozkładania pełnego drzewa genealogicznego rodziny na „konary” zawierające zaledwie 3-4 pokolenia. Przy okazji, takie konary mogą stanowić kolejną ilustrację rozbijająca monotonię tekstu.

Krój pisma, wielkość i interlinia

Zakładam, że czytelnikami książki będą również osoby mocno starsze, więc wielkość czcionki chciałbym dobrać jak największą z dopuszczalnych. W książkach zwykle stosuje się wielkość czcionki (prawidłowo stopień pisma) 10 – 12 punktów z interlinią lekko większą od wielkości czcionki (o szczegółach należy porozmawiać z fachowcem). W okularach 12 punktów jest dla mnie czytelne – z 10 mam czasami problem. Natomiast do przypisów czasem są używane dużo mniejsze wielkości czcionki (stosowane są zmniejszenia o więcej niż 2 punkty), co już mnie zniechęca do czytania. Dlatego też sam pisząc staram się nic ważnego tam nie umieszczać. Myśląc o najstarszym pokoleniu w naszej rodzinie można rozważyć użycie czcionki 14/15 punktów. Czcionkę 16 punktów stosuje się w wydaniach dla bardzo małych dzieci, a dla nich książki genealogiczne raczej nie są interesujące.

Wybór kroju pisma nazywanego popularnie czcionką lub z angielska fontem też odgrywa znaczącą rolę przy czytaniu. Do pisania książek — dłuższych form — używa się krojów pisma z szeryfami, z których najpopularniejszy jest Times New Roman. Ja dawno temu wybrałem dla siebie bardzo podobny do niego, również szeryfowy, krój Georgia. W wersji pogrubionej wykorzystałem go do stworzenia loga Kim Oni byli. Co prawda, nie został zaprojektowany jako pismo dziełowe (czyli do drukowania długich dzieł), a na ekran komputera, ale mi się podoba, był wzorowany na kroju pisma używanego w gazetach na początku XIX wieku (czyli pasuje do okresu, w którym żyli moi przodkowie) i jest szeroko dostępny na różnych platformach. Pewną jego wadą jest, że tekst złożony tym krojem pisma zabiera trochę więcej miejsca niż wszechobecny Times New Roman.
Czasami, do różnych wyróżnień, tabelek, wykresów, opisów drzew genealogicznych, czasami tytułów itd. można używać innego kroju pisma. Dlatego często tworzy się je parami. Parą dla Georgi jest Verdana — krój bez szeryfów.
Warto przeczytać ciekawy artykuł pogłębiający wiedzę o krojach pisma

Odstęp pomiędzy liniami – światło między wierszowe zwykle jest większe niż wielkość czcionki. Zwykle jest to niewiele – kilkanaście do dwudziestu kilku procent, w celu zwiększenia czytelności można zastosować nawet 50% (czyli interlinie 150% wg. nomenklatury Worda).

Łamanie, składanie, formatowanie

Każdy, kto choć trochę więcej pracował z edytorem tekstu i uważał na lekcji języka polskiego, zna podstawowe zasady obróbki tekstu. Jednak co innego jest ułożenie paru stron pisma, a co innego kilkuset stronicowej książki. O ile z sierotą (pierwszy wiersz akapitu pozostawiony na końcu strony) łatwo sobie poradzić, to jak sobie dać radę z bękartem (niepełny wiersz końcowy pozostawiony jako pierwszy następnej strony) czy wdową (bardzo krótki wiersz końca akapitu), tak aby to nadal ładnie wglądało?
(Przy okazji, nurtuje mnie pytanie, dlaczego to słownictwo jest tak genealogiczne)
Do tego dochodzi jeszcze justacja tekstu — zwykle pisma formatujemy, ustawiając tekst w chorągiewkę i przeniesienia nas mało interesują. Tekst w książkach jednak należy wyrównać do prawego i lewego marginesu.
Wszystkie te operacje czasami mogą wymagać zarówno ręcznej regulacji odstępów pomiędzy słowami, literami i interlinii. Word jest mało do tego przystosowany, ale można w nim wszystko to osiągnąć, wykonując bardzo dużo pracy. Trochę łatwiej jest uzyskać dobry efekt, sięgając po darmowe narzędzie, jakim jest na przykład scribus, ale wymaga ono poświęcenia trochę czasu na nauczenie się nowego narzędzia. Warto się zastanowić czy nie oddać pracy doświadczonej osobie dysponującej profesjonalnym programem graficznym Adobe InDesign lub Quark XPress. Są to skomplikowane programy, drogie, ale z ogromnymi możliwościami.

Moje doświadczenia ze składem fotoksiążki.

Dodatkowo wiele drukarni uważa, że pliki przygotowane w programach biurowych, jak np. Word, Excel, a następnie przekształcone w pliki PDF z punktu widzenia technicznego nie nadają się do produkcji. Drukarnie nie chcą ponosić odpowiedzialności za błędy w druku z tak przygotowanych plików, więc wydaje się, że pliki PDF z Worda mogą posłużyć tylko na wzór do przygotowania profesjonalnego projektu graficznego.

Koszt tych operacji waha się od kilkuset do tysiąca złotych za 100 stronicową książkę (informacje z Internetu).

Okładka

Okładkę można projektować dopiero po wykonaniu składu — dopiero wtedy wiemy dokładnie jaką grubość (szerokość grzbietu) będzie miała nasza książka. Myśleć o niej należy jednak wcześniej, na przykład, aby była spójna z ilustracjami w środku książki.
Kiedyś okładka była niezwykle ważna — sprzedawała książkę w tradycyjnej księgarni. Teraz, w erze księgarni internetowych, jest trochę mniej istotna przy sprzedaży, ale nadal ważna w użytkowaniu. Okładka twarda nadaje książce trwałości i solidniejszego wyglądu, a co za tym idzie poważniejszego odbioru historii naszych przodków.

Jednak niektóre wybory pociągają za sobą poważne skutki finansowe. Możemy się o tym przekonać, używając danych jednej z drukarni. W przybliżeniu okładka miękka klejona kosztuje 1 zł/egzemplarz, szyta 2 razy więcej, a twarda szyta może kosztować 20 razy więcej. Jaka to jest różnica na egzemplarzu widać, gdy porównany, że środek, czyli 100 zadrukowanych czarno-białych kartek formatu B5 kosztuje około 3 zł/egzemplarz. Oznacza to, że finalny egzemplarz może kosztować nas od 4 zł. do 23 zł w zależności od okładki. Wybór czy okładka jest czarno-biała czy kolorowa nie jest już aż tak widoczny w kalkulacji cenowej.

Jak wydać książkę genealogiczną – o self publishingu okładka

Kolejnym poważnym dylematem jest czy grafikę na okładkę projektować samodzielnie czy jednak zlecić to fachowcowi. Co by nie mówić jednak pierwsze wrażenie jest najważniejsze, a w przypadku książki nadal często jest to okładka. Mimo nawoływań, aby książki nie oceniać tylko po okładce, ma ona duże znaczenie. Powinna być czytelna, prosta, adekwatna do zawartości, a przede wszystkim wyróżniająca się na tle innych. To ona ma „chwycić” oko czytelnika i przyprowadzić go do półki, zachęcić do kliknięcia w księgarni internetowej, a ostatecznie namówić do przeczytania. Jeżeli nie ma się wyczucia graficznego, pewnego doświadczenia, warto zaufać profesjonaliście, który wie jak taką okładkę zaprojektować. I należy pamiętać, że w Polsce rocznie wydaje się kilkadziesiąt tysięcy nowych tytułów książkowych, więc konkurencja jest bardzo duża.

I ostatnia sprawa techniczna — czy potrafimy odpowiednio posłużyć się oprogramowaniem graficznym, aby dostarczyć poprawny technicznie plik?

Koszt okładki u zawodowego grafika to kilkaset złotych (różne informacje z Internetu).

Druk

Przed drukiem książki warto uzyskać numer ISBN, który bardzo uproszczając, pozwala obniżyć wartość naliczanego podatku VAT od druku z 23% do tylko 5%. Jednakże, przyznając się w ten sposób do opublikowania książki, trzeba przekazać do bibliotek egzemplarze obowiązkowe. Przy druku do 100 egzemplarzy obowiązek dotyczy 2 książek, a powyżej aż 17 książek musi trafić do bibliotek (ale czy nie o to nam chodzi w przypadku książek genealogicznych?). Na szczęście wysyłka egzemplarzy obowiązkowych jest bezpłatna. Dodatkowo można pomyśleć o przekazaniu jednego egzemplarza do biblioteki Kongresu USA — tam już nic nie zaginie.

Myśląc o nakładach poniżej kilkuset sztuk, trudno jest znaleźć uzasadnienie ekonomiczne dla druku offsetowego (można wydrukować nawet jeden egzemplarz, ale będzie kosztował nieprzyzwoicie drogo). Co prawda zaletą druku offsetowego jest jego jakość oraz możliwość użycia farb metalicznych pozwalających uzyskać kolor złota czy srebra, ale rzadko ich wykorzystanie rzeczywiście się nam przydaje (jeden z herbarzy Tadeusza Gajla został tak wydrukowany i jest piękny). Zostają więc drukarnie cyfrowe, czyli działające na zasadzie drukarki laserowej, tyle że bardzo dobrej i dużej.

Wyboru konkretnej drukarni należy wykonywać osobiście, organoleptyczne sprawdzając ofertę: papier, materiały i wykonanie okładki oraz jakość druku na różnych gatunkach papieru. Pamiętać trzeba, że mimo wspólnej nazwy, jakość druku cyfrowego zależy także od producenta maszyny. Szczególnie ważna jest jakość druku, gdy zależy nam na ostrości zdjęć.

Sam druk cyfrowy 100 egzemplarzy 100 stronicowej książki formatu B5 z miękką okładką kosztuje około 1000 zł.

Przeprowadziłem też porównania dla mniejszych nakładów, zaczynając od 1 egzemplarza w artykule: Fotoksiążka, fotoalbum, druk cyfrowy, własna drukarka.

Podsumowanie jak wydać książkę genealogiczną

Okazuje się, że wydanie książki genealogicznej to nie jest tylko jej wydrukowanie. Trzeba przejść wiele procesów i podjąć wiele decyzji nim uzyska się efekt ostateczny. Procesy te można wykonać samodzielnie, co zajmie bardzo dużo czasu lub zlecić fachowcowi. Wydaje mi się, że odpowiedziałem zaledwie na kilka podstawowych zagadnień z serii jak wydać książkę genealogiczną. Im dalej w las, tym na więcej pytań chcę poznać odpowiedź. A wiedza na temat książek jest bardzo obszerna i jest przedmiotem studiów — na przykład na Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych jest Katedra Projektowania Książek i Ilustracji. Oddzielnym przedmiotem jest typografia, czyli nauka o literach. Warto słuchać osób, które przez te studia przeszli. Czy każdy musi z ich usług skorzystać? Myślę, że nie każdy i nie ze wszystkich. Ale na pewno są tacy, którym się przydadzą.

I jeszcze jedno opracowanie o kosztach samodzielnego wydania książki

Jakby ktoś chciał wydać książkę w modelu pomiędzy samodzielnym wydaniem, a prawdziwym wydawnictwem to może się zastanowić nad czymś pośrednim vanity press — ranking wydawnictw tego typu. Uwaga: nie sprawdzałem rzetelności tego rankingu. Traktuję go raczej jako spis tego typu wydawnictw.

Przemyślenia jak powinna wyglądać struktura książki o historii mojej rodziny.

3 odpowiedzi na „Jak wydać książkę genealogiczną – o self publishingu”

  1. annaka7

    Okładka jest bardzo ważna, no to zawsze przyciąga wzrok. Dużo osób przyznaje się, że kupuje książki właśnie po okładce. Najłatwiej jest jednak wydać ebook np z rozpisani.pl czy innym wydawnictwem self publishing. Ebook też musi mieć ładnie zaprojektowaną jedno stronnicową okładkę.

    1. genealogia

      Widać, że okładka przez wiele osób jest zauważana. Chyba trzeba jej poświęcić więcej uwagi.
      Natomiast ebook w moim przypadku w ogóle nie wchodzi w grę. Po pierwsze nie spełnia warunku trwałości jak wszystkie formy elektroniczne (i w zasadzie to by wystarczyło – poruszone w Jak zachować dla przyszłych pokoleń naszą pracę), po drugie i tak musiałby być tylko dodatkiem do wydania papierowego ponieważ starsze pokolenie (osoby 80-90 letnie) nie korzysta z czytników czy komputerów, a po trzecie ze względu na obłożenie normalnym VATem ebook jest drogi. Też, jak pisałem, nie jestem zachwycony ofertą wydawnictw self publishingowych – są raczej nastawieni na innego autora i innego odbiorcę – mało zdefiniowaną, szeroką grupę osób. W przypadku książki genealogicznej, uważam, że w 90% jest to grupa ściśle określona (ale nie tylko rodzina), do której można dotrzeć samodzielnie. Plus jedna, może dwie księgarnie specjalistyczne. Nie ma potrzeby płacić wydawnictwu za dystrybucję na szerokim rynku, a są to niemałe kwoty. Jeżeli miałbym się skusić na jakąś ofertę całościową, to prędzej drukarni, która oferuje pomoc edytorów i grafików.

  2. Jeśli chodzi o przygotowywanie książki genealogicznej do wydania, to myślę, że kwestia projektu okładki jest bardzo ważna i należy o tym myśleć w pierwszej kolejności. Nie chodzi koniecznie o to, by okładka sprzedawała książkę, ale interesujące opracowanie okładki na pewno przyciągnie uwagę. W ramach tego procesu mamy okazję wybrać jakieś ulubione zdjęcie, ulubioną ilustrację historii rodzinnej itd., itd. i dla nas może być to ciekawe doświadczenie – ostatecznego wyboru elementów wizualnych, które kojarzą się nam z opisywaną rodziną, czy ją (choćby tylko dla nas) symbolizują. Przez ten proces możemy dowiedzieć się jeszcze czegoś o nas samych.
    Grubość grzbietu to kosmetyka, to można po prostu poprawić na samym końcu. Znając ilość stron i tak można mniej więcej określić grubość książki.
    Osobiście zachęcałabym do projektowania okładki od momentu, w którym został powzięty zamiar wydania książki o historii rodziny. Niezależnie od opinii czytelników czy osób, które jedynie widziały okładkę mojej ostatniej książki o analizie dokumentów do ciekawego przypadku genealogicznego kwestionowania daty urodzenia Fryderyka Chopina, podanej w jego aktach chrztu i urodzenia, sama jestem z niej bardzo zadowolona. Zdjęcie zrobiłam sama kilka lat temu oczywiście bez zamiaru wykorzystania go w sposób w jaki zostało wykorzystane, i uważam, że nadało się idealnie. Dla osób nieco obeznanych z krajobrazem mazowieckim czy tematem Fryderyka Chopina w ogóle, łatwo – moim zdaniem – odczytać ten związek. Tym bardziej, że zdjęcie pochodzi z otoczenia kościoła parafialnego w Brochowie – ale to już jest tylko dla osób, które będą chciały o tym doczytać. Osoby, które w ogóle takiego związku nie widzą, powinny przynajmniej zobaczyć krajobraz z tymi mazowieckimi wierzbami, no a drzewo jest częstym symbolem genealogii. Elementy wizualne możemy w tym przypadku odczytać na dwa różne sposoby, a być może ktoś dopatrzy się i innej symboliki, powiązanej z tematem książki, która również ukryta jest w tym zdjęciu.
    To jest przykład. Warto poświęcić wiele uwagi projektowi okładki i nie zostawiać tego tematu na koniec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *